Canon zrobił obiektyw, którego kompletnie nikt nie oczekiwał, a teraz dorabia się do niego ideologię, podczas gdy zarówno ci, co go już mają, jak i ci, którzy go nie mają, są w stanie dysonansu poznawczego, bo jak coś tak dobrego może być jednocześnie aż tak ujowe?!

Nie wiadomo, czy się bardziej cieszyć z 800 mm, czy bardziej martwić z ciemnego, jak rura wydechowa Stara 28, otworu względnego f/9, a przy 600 mm f/8?

Zaprawdę, powiadam wam, że EF 100-400L II z jasnością f/5,6 jest bezużyteczny w wielu sytuacjach zdjęciowych, a ci, którzy zainwestowali w obiektywy np. 300 mm f/2,8, a z TC 420 mm f/4, łapią w tych sytuacjach oddech i robią zdjęcia, więc te f/9 i f/8 co nam oferują, jak nie większy odsetek niemożliwych do wykonania zdjęć pomimo gigantycznego zakresu ogniskowych?

Czy możliwość poprawiania zdjęć wykonanych na dramatycznie wysokich ISO w oprogramowaniu niezależnych producentów na warunkach płatnego abonamentu jest dokładnie tym, o co nam chodzi?

Canon przesunął okno Overtona jeszcze dalej, niż w przypadku RF 100-500 f/7,1, który jest o 2/3 EV ciemniejszy od EF 100-400L II.
Kiedy używałem Tamrona 100-400 f/6,3 to różnica +/- 1/3 EV wydawała mi się mało znacząca, ale 2/3 EV, a tym bardziej 1 1/3 EV to już nie są profity, lecz straty nie do odrobienia.

Konkurencja robi zoomy do 600 mm f/6,3 i na tym użytkownik może poprzestać, a jak będzie chciał dłużej i ciemniej, to sobie założy TC x1,4 i będzie miał 840 mm f/9, a więc nawet dłużej od RF 200-800, i przy tej samej jasności f/9, ale NIE MUSI tego robić, i to było od Canona oczekiwane, a tymczasem mamy kolejny zabieg w stylu wolnego gotowania żaby.